się na podwójnym dmuchanym materacu, nie muszę się obawiać, że mi wypadnie dysk albo złapie skurcz. Słysząc moje szamotanie, Małgosia pyta:<br>- Czego szukasz?<br>- Ręcznika.<br>- Suszy się przecież tu, na linkach.<br>Biorę z jej rąk ręcznik, stopy wsuwam w półtrampki, przydeptując pięty, i mocno przytulam pachnącą dymem z ogniska, ukrytą w beżowym swetrze moją kochankę, moją kobietę, moją niewolnicę, moją żonę. Całuje mnie po przyjacielsku w policzek, co jest dość rozsądne, nie mogę przecież pobudzony paradować w kapielówkach.<br>- No idź już, mój dyskutancie - mówi kpiarsko, ale wiem, że się ze mną solidaryzuje. I pewnie liczy, że coś wskóram u naszego biskupa, u