za plecami siostry Weroniki, pokazał jej język. Jestem Arturek Hirschfeld, pomyślał mściwie, nigdy nie będę żadnym Gruszką, żeby nie wiem co!</><br><br><div><page nr=59> VII<br>Sędzia zasypiał z trudem. Słyszał powolne uderzenia zegara, który wybijał kwadranse nocy. Sen nadchodził zwykle o trzeciej nad ranem. Zimą sędzia przyjmował to spokojnie, lecz latem czuł okrucieństwo bezsenności. Już ptaki zaczynały gadać w gałęziach drzew, niebo jaśniało na wschodzie, a sędzia dopiero wówczas zapadał w sen, który miał mu odebrać ten kawałek świata, jeszcze przeznaczony. Sypiał bez marzeń, płytko, świadomy, że śpi, wsłuchany w odgłosy poranków, stuk naczyń za ścianą, szmer obudzonej już ulicy, pokrzykiwania woźnicy, głosy dzieci