właśnie zostali ostrzelani przez partyzantów. Trupów końskich nie sprzątnięto i przy następnych spacerach leżały tam jeszcze z brzuchami dokładnie wyjedzonymi przez lisy. Innym razem, na drodze "Kasprzyckiego" (dziś Do Salamandry) spotkałyśmy patrol konny partyzantów. Młode chłopaki umundurowane w "co kto miał", ale czapki i pasy mieli wojskowe, buty z cholewami, biało-czerwone opaski na ramieniu i oczywiście broń. Serce rosło na widok ich fantazji i radosnych twarzy - widać było, że Niemcy już nie panują nad sytuacją, że boją się zapuszczać w teren, dalej od głównego gościńca.<br>Kościelisko, a przynajmniej nasi góralscy sąsiedzi, odcięci byli od wszelkich wiadomości, nikt nie miał radia, nie