Typ tekstu: Książka
Autor: Krzysztoń Jerzy
Tytuł: Wielbłąd na stepie
Rok wydania: 1996
Rok powstania: 1978
balsamem swojej sympatii, uwagami, że taki gbur, jak rotmistrz, powinien czyścić latryny w koszarach, jak orzekła Ziuta, a nie piastować odpowiedzialny urząd. I trzeba złożyć zażalenie, nauczyć go moresu. A pan porucznik, dalibóg, niczemu nie winien.
- Ostrzegałem, że będzie ciężko - powiedział porucznik Świątek, paskudnie zafrasowany. - I niestety sprawdziło się. Ot, bieda. Zachodzę w głowę, co teraz zrobić?
Zbliżył się kolejarz i sprawdziwszy, że nie mają biletów na dalszą drogę, kazał im opuścić zatłoczoną poczekalnię. Dźwignęli swoje bambetle. W pobliżu dworca ujrzeli przez sztachety zaniedbany i zapuszczony park, w którym na trawnikach koczowali tacy jak oni, przyjezdni z najrozmaitszych stron. Niewiele myśląc
balsamem swojej sympatii, uwagami, że taki gbur, jak rotmistrz, powinien czyścić latryny w koszarach, jak orzekła Ziuta, a nie piastować odpowiedzialny urząd. I trzeba złożyć zażalenie, nauczyć go moresu. A pan porucznik, dalibóg, niczemu nie winien.<br>- Ostrzegałem, że będzie ciężko - powiedział porucznik Świątek, paskudnie zafrasowany. - I niestety sprawdziło się. Ot, bieda. Zachodzę w głowę, co teraz zrobić?<br>Zbliżył się kolejarz i sprawdziwszy, że nie mają biletów na dalszą drogę, kazał im opuścić zatłoczoną poczekalnię. Dźwignęli swoje bambetle. W pobliżu dworca ujrzeli przez sztachety zaniedbany i zapuszczony park, w którym na trawnikach koczowali tacy jak oni, przyjezdni z najrozmaitszych stron. Niewiele myśląc
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego