co mi sam Maliński opowiadał o swoich transakcjach. Z różnych państw przysyłano instytucjoan kościelnym, głównie zakonom, wielkie ilości darów, odzieży, żywności, zwolnionych od cła pod warun kiem, że zużyte one zostaną pnez te instytucje. Ale im potrzebniejsze były pieniądze: Stąd sprzedaże, nielegalne, w których wyspecjaliżował się Maliński jako pośrędriik.<br>-Wpadł, biedaczysko - rzekł Wieśniewicz. - Przy jakiejś wielkiej partii zboża. Ma dochodzenia.<br>- Kościelne?<br>- Nie: Zwykłe. Prokuiatorskie.<br>-Wracajmy - powiedziałem. - Kuzynką pańskiej żony nas woła. <br>Wstałem, ale Wieśniewicz nie ruszał się. Dopiero kiedy ujrzał, że do łódki przybliżyło się parę męskich postaci i próbuje się uczepić burty, podniósł się. Pobiegliśmy. kawałek, póki starczyło łachy. A