z czerwonym fontaziem, rzucając się po sklepie, jak człowiek<br>cierpiący na boleść św. Medarda.<br> - Co panu jest, panie w cylindrze?<br> - Noktambulizm, panie, noktambulizm.<br> - Może bańki?<br> - Nie, panie, tu bańki nie przydadzą się na nic.<br> - A może pan wyjdzie na świeże powietrze?<br> - O tak, to mnie uratuje.<br> I Osiełek, zwijając swoje biedne członki w kontorsjach straszliwej<br>choroby, wybiegł na ulicę.<br> Dopiero teraz mógł poważnie pomyśleć o noktambulicznym ataku. Przede<br>wszystkim urżnął się w austerii pewnej, której właściciel był zajadłym<br>konkurentem Kalwusa i wysyłał co noc na niego zbirów z ogromnymi<br>nożami. Pił całą godzinę oparty o barierę szynkwasu, głaskał się w uda