nawet ludzie, żeby go zostawiła, ale ona nie i nie. I poszła za nim. Niby, że przy niej to przynajmniej nikogo nie zarwie. <br>Hubert poprosił o adres handlarki i nie słuchając dłużej opowiadania rozgorzałych wspomnieniami kobiet, pojechali w labirynt wąskich uliczek. Zostały na progu gadając jedna przez drugą, aż echo biegło po rynku. <br>- Nie wiem, Gabi - powiedział z wahaniem Hubert, gdy owionął ich zapach straszliwie nędznych domostw i podwórek, a o uszy obiły się zachrypłe, gniewne głosy - nie wiem doprawdy, czy powinienem brać cię tutaj ze sobą. To jakaś straszna uliczka, a ta lichwiarka to może jakiś czarny charakter. <br> Gabi wzruszyła