sam chart i tłum ruszył do środka - brzuch w plecy, głowa w głowę, ramię w ramię, to szturchając się, to depcząc sobie po nogach i przekrzykując jeden drugiego. Wszyscy chcieli zająć najlepsze miejsca.<br>Sala projekcyjna zapełniła się błyskawicznie. Na środku sceny stał przygotowany mikrofon, a w głębi, pomiędzy rozsuniętymi storami, bielił się wielki prostokąt ekranu. To wszystko, żadnego stołu prezydialnego, zielonego sukna, krzeseł - niczego, co mogłoby zapowiadać spotkanie z dyrektorem firmy "Belzekom". Zygmunt z załogą usiadł w jednym z ostatnich rzędów i rozglądał się chciwie, rozpoznając stare kąty. Poza wyczuwalnym zapachem kurzu nic się nie zmieniło. Zbyt łagodnie opadające ku scenie rzędy