Malarz rozsiadł się z ulgą na tylnym siedzeniu, wsunął głowę między Istvana i Margit, pokazywał, jak można zajechać przed dom, w którym mieszkał. Droga w paru miejscach była rozkopana, zakładano rury wodociągów i kable.<br>Gromady dzieci bawiły się na jezdni, auto ściągało uwagę, gnały za nim, towarzyszyły, gładząc dłonią nagrzane blachy jak koci grzbiet. Malarz wyznaczył dwóch chłopców z sąsiedztwa do pilnowania wozu, krzyczeli na dziewczynki, żeby nie mazały palcami po błotnikach.<br>- Mieszkamy na drugim piętrze, miss Ward - objaśniał idąc przodem - mamy cztery pokoje... Jednak moja pracownia jest na dachu, w barsati. Na dachu mam więcej światła. Może państwo zajdą na