można już było później spokojnie powrócić do nędzy dzielonego z rodzeństwem pokoiku w bloku, do istnienia w kwadracie strzeżonych ulic - albo też wyjechać do obcych, ciepłych i zimnych krajów i dalej, nad obcymi rzekami, karmić się tym, co dojrzewało właśnie i bulgotało w lejkach starych głośnikowych kolumn Dynastar. Z dźwięku, bliskości innych ciał i mroku powstawało zaklęcie, słowo pozwalające odzyskać zmysły i przez następne dni i lata widzieć, oddychać i iść, iść. Zaklęcie, nadzieja, której przedtem było tutaj mniej. Karmili się nią wszyscy tu ukryci, skupieni na muzyce, przejęci nagłą wiedzą, że istnieją, są, jeszcze trochę będą.<br>Tyle pojmował nawet sam