stwierdzał zwykle, że musi gdzieś pędzić. Miał rzeczywiście dużo pracy, niezależnie od tego, że musiał być najlepszym uczniem, uczył się jeszcze mnóstwa dodatkowych rzeczy - gry na fortepianie, dwóch języków, nawet rysunku, a jeżeli akurat były dni wolne od szkoły, to miał zaplanowane lekcje tańca, albo konnej jazdy, względnie początki tenisa, bodaj nawet szermierki lub innych podobnych lepszych i pięknych sportów.<br>I to nie żadne wymówki, rzeczywiście miał ściśle wyznaczony i zaprogramowany czas, a każdy z tych obowiązków traktował śmiertelnie poważnie, zawsze musiał być pierwszy - a jeżeli przypadkiem nie był, to zarówno matce, jak i jemu samemu spędzało sen z oczu. Starał