jako relikt czasów przeszłych albo konieczność powodowana niedoborem kasy, bo przecież każdy, kto się szanuje i kogo na to stać, bawi się na mieście.<br><br>Wydawać by się mogło, że taki stan rzeczy winien wyjątkowo sprzyjać klubom studenckim, skoro stoi za nimi nie tylko oferta odpowiadająca aktualnym gustom młodzieży, ale też bogata tradycja organizowania niebanalnej rozrywki. Nic z tego, studenci te formalnie własne, bo pozostające pod oficjalną kuratelą uczelni, kluby traktują jako jedną z wielu możliwości, w dodatku taką, która niekoniecznie najlepiej syci środowiskowe <orig>snobizmy</>. Przykładowo - student Uniwersytetu Warszawskiego albo Szkoły Głównej Handlowej, jeśli ma do wyboru wieczór w Hybrydach, Remoncie czy