Typ tekstu: Książka
Autor: Brzechwa Jan
Tytuł: Gdy owoc dojrzewa
Rok: 1958
konieczne z tego względu, że miejscowy dryblas z siódmej klasy, dotychczasowy adorator Muroczki, zaczepił Pluja i zagroził, że mu gębę rozkwasi, jeżeli się nie odczepi od "jego dziewczyny". Wobec tego, uzbrojeni w grube kije, szliśmy w przyzwoitej odległości za Plujem jako ochrona i czekaliśmy cierpliwie, aż skończy gruchanie ze swoją bogdanką.

Dwa miesiące spędzone w Puszczy-Wodicy zaliczałem do najpiękniejszych w życiu. Cóż to były za wspaniałe, niezapomniane wakacje!

Wieczorami wdawaliśmy się z Siemionyczem w dyskusje polityczne. Wania usiłował go oświecić, przebrnąć przez jego tępotę, przełamać ignorancję, a gdy widział, że wszelkie wysiłki są daremne, wołał wzburzony:

- Tato, musimy to rozstrzygnąć
konieczne z tego względu, że miejscowy dryblas z siódmej klasy, dotychczasowy adorator Muroczki, zaczepił Pluja i zagroził, że mu gębę rozkwasi, jeżeli się nie odczepi od "jego dziewczyny". Wobec tego, uzbrojeni w grube kije, szliśmy w przyzwoitej odległości za Plujem jako ochrona i czekaliśmy cierpliwie, aż skończy gruchanie ze swoją bogdanką.<br><br>Dwa miesiące spędzone w Puszczy-Wodicy zaliczałem do najpiękniejszych w życiu. Cóż to były za wspaniałe, niezapomniane wakacje!<br><br>Wieczorami wdawaliśmy się z Siemionyczem w dyskusje polityczne. Wania usiłował go oświecić, przebrnąć przez jego tępotę, przełamać ignorancję, a gdy widział, że wszelkie wysiłki są daremne, wołał wzburzony:<br><br>- Tato, musimy to rozstrzygnąć
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego