lecz równocześnie podniecającą, poruszającą krew w żyłach do szybszego biegu, rozgrzewającą mięśnie.<br>Prawie nie widział bitwy.<br>Wzgórze, na którym stał Biały Pazur i Czerwona Sotnia, przesłaniało swą wypukłością plac bitewny. Tylko koniec lewego skrzydła ukazywał się oczom Liścia, ale i to wystarczyło, by przyciągnąć bez reszty jego uwagę. Widział, jak bojowe psy wbijają się w bok linii buntowników, jak ruszają wreszcie do przodu szeregi oltomarczyków i piechoty dymowej, a stojące naprzeciw wojsko rodowe, nie potrafiąc stawić czoła wyszkolonej armii, zaczyna się cofać. Wciąż walczy, nie poddając się popłochowi, ale ustępuje pola, zostawiając wielu zabitych.<br>Tyle dostrzegł Doron. Gdyby przesunął się jakieś