skrzynia rakiet, widocznie przez nieostrożność przez kogoś zaprószona. Dwa artyleryjskie konie, spłoszone, poniosły. Zrobiło się zamieszanie, jakiś jęk przeszył powietrze, jeszcze chwila popłochu - i oto przewodnik ich leży w kałuży krwi z potrzaskaną nogą.<br>Felek z Maciusiem stali bezradni. Co robić? Przygotowani byli na śmierć, krew i rany, ale w boju - w polu - później nieco.<br>- Po co tu się dzieciaki plączą, co to za porządek? - zrzędził jakiś widocznie doktor odpychając ich na stronę. - Jakbym zgadł: ochotnik. W domu ci było siedzieć, cycek ssać, smarkaczu - mruczał przecinając nogawkę spodni wyjętymi z plecaka nożyczkami.<br>- Tomek, zmiatajmy! - zawołał nagle Felek zauważywszy z daleka dwóch