Typ tekstu: Książka
Autor: Artur Baniewicz
Tytuł: Drzymalski przeciw Rzeczpospolitej
Rok: 2004
budynku. Wystarczyło wybić szybę w drzwiach.
Wewnątrz było cicho. Podszedł do drzwi, wyjrzał do holu. Nikogo. Dom, pachnący świeżym drewnem, nie był do końca urządzony; brakowało drobiazgów, w które wnętrza obrastają z upływem lat.
Iza jak duch pojawiła się przy nim.
- Chyba czysto - szepnął. Potem zerknął w dół, na jej bose stopy.
- Pójdę przodem - skorzystała z okazji. - Jestem cichsza.
- Nie.
- Nie kłóć... niech się pan nie kłóci. - Jak na nią, zabrzmiało to niemal serdecznie. Prześliznęła się kocim ruchem między Kiernackim a ościeżnicą i naprawdę bezszelestnie podbiegła do schodów.
Szedł za nią, osłaniając tyły. Olbrzymi salon i równie duża kuchnia zajmowały większą część
budynku. Wystarczyło wybić szybę w drzwiach.<br>Wewnątrz było cicho. Podszedł do drzwi, wyjrzał do holu. Nikogo. Dom, pachnący świeżym drewnem, nie był do końca urządzony; brakowało drobiazgów, w które wnętrza obrastają z upływem lat.<br>Iza jak duch pojawiła się przy nim.<br>- Chyba czysto - szepnął. Potem zerknął w dół, na jej bose stopy.<br>- Pójdę przodem - skorzystała z okazji. - Jestem cichsza.<br>- Nie.<br>- Nie kłóć... niech się pan nie kłóci. - Jak na nią, zabrzmiało to niemal serdecznie. Prześliznęła się kocim ruchem między Kiernackim a ościeżnicą i naprawdę bezszelestnie podbiegła do schodów.<br>Szedł za nią, osłaniając tyły. Olbrzymi salon i równie duża kuchnia zajmowały większą część
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego