pod sufit, rozesłane na zalegających cały pokój matach, posłanie. Maleńki, pięknie malowany parawanik, sięgający mi do kolan, oddziela moją sypialnię od reszty pokoju. Państwo Fujimori żegnają gościa, życząc dobrej nocy. Zostaję sam.<br> Nie gasząc światła, leżę tonąc w miękkościach posłania i wspominając ucztę, oglądam obrazy, małe wyrzeźbione w kości figurki bóstw stojące na szafie, miesiącami zapewne wyszywane hafty, przedstawiające tradycyjne ptactwo, ryby i sceny codzienne. Dumam o wszystkim, co spotkało mnie dotąd i co zapewne spotka mnie w ciągu najbliższego pół roku, o ludziach, o drewnianych chatach, zatłoczonych, zasypanych sprzętami i towarem uliczkach. Jestem w Japonii...<br> Budzę się, gdy jest jeszcze