Typ tekstu: Książka
Autor: Brzechwa Jan
Tytuł: Gdy owoc dojrzewa
Rok: 1958
wypielęgnowane ręce i żywe palce o wymownej gestykulacji.

Gdy weszliśmy, zajęta była przykrawaniem spódnicy z szarozielonej wełny. Córki Jakubów same szyły sobie stroje.

- Witam cię, stara panno o czcigodnym zawodzie zubodrałki - powiedziała wesołym, zaczepnym tonem Polina. - Przyprowadziłam ci gościa... Nie bądź taka poważna, uśmiechnij się!

Ujęła ją wdzięcznym ruchem pod brodę i pocałowała w usta.

Zenaida Mojsiejewna przywitała się ze mną i ze współczuciem pomacała moją pręgę.

- Ja bym taką podłą babę rózgami siekła... powiedziała - ...i to publicznie, na placu! Potwór-baba!

Polina znalazła w szufladzie parę karmelków, jeden odwinęła z papierka i włożyła mi do ust, drugi chrupała głośno i
wypielęgnowane ręce i żywe palce o wymownej gestykulacji.<br><br>Gdy weszliśmy, zajęta była przykrawaniem spódnicy z szarozielonej wełny. Córki Jakubów same szyły sobie stroje.<br><br>- Witam cię, stara panno o czcigodnym zawodzie zubodrałki - powiedziała wesołym, zaczepnym tonem Polina. - Przyprowadziłam ci gościa... Nie bądź taka poważna, uśmiechnij się!<br><br>Ujęła ją wdzięcznym ruchem pod brodę i pocałowała w usta.<br><br>Zenaida Mojsiejewna przywitała się ze mną i ze współczuciem pomacała moją pręgę.<br><br>- Ja bym taką podłą babę rózgami siekła... powiedziała - ...i to publicznie, na placu! Potwór-baba!<br><br>Polina znalazła w szufladzie parę karmelków, jeden odwinęła z papierka i włożyła mi do ust, drugi chrupała głośno i
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego