Typ tekstu: Książka
Autor: Ziomecki Mariusz
Tytuł: Lato nieśmiertelnych
Rok: 2002
żart.
Toli nie było jednak do śmiechu. Gniewnie wstawiła kawę do szafki, szurnęła po stole kartonem soku. Łapczywie wypiłem całą zawartość. Czułem, że nadal się pocę.
- Muszę uważać z kawą - powiedziałem tonem wyjaśnienia, jakby tu tkwił nasz problem. - Wypłukuje z organizmu żelazo i witaminy.
Usiadła na krześle naprzeciw mnie, podparła brodę rękoma.
- To jak ty uważasz, Maksiu? To nie jest wujo Bronek, prawda? Bo mnie czasem wydaje się tak, a czasem inaczej. Ale to nie on, mówisz?
Nic nie mówię, pomyślałem. Ale ona trzymała mnie wzrokiem jak w kleszczach.
- I tak, i nie - bąknąłem.
Czekała, co powiem dalej.
- To znaczy, wydaje
żart. <br>Toli nie było jednak do śmiechu. Gniewnie wstawiła kawę do szafki, szurnęła po stole kartonem soku. Łapczywie wypiłem całą zawartość. Czułem, że nadal się pocę. <br>- Muszę uważać z kawą - powiedziałem tonem wyjaśnienia, jakby tu tkwił nasz problem. - Wypłukuje z organizmu żelazo i witaminy.<br>Usiadła na krześle naprzeciw mnie, podparła brodę rękoma. <br>- To jak ty uważasz, Maksiu? To nie jest wujo Bronek, prawda? Bo mnie czasem wydaje się tak, a czasem inaczej. Ale to nie on, mówisz?<br>Nic nie mówię, pomyślałem. Ale ona trzymała mnie wzrokiem jak w kleszczach. <br>- I tak, i nie - bąknąłem. <br>Czekała, co powiem dalej. <br>- To znaczy, wydaje
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego