w burtę. Widziałem tam na ławce jednego - skulony siedział, głowa mu na pierś opadła i powietrze łapał jak ryba. Myślałem - reumatyk. Do Ciechocinka. Bo "Mewa" chodzi tylko do Ciechocinka.<br>- Jak wyglądał? Młody, pyzaty?<br>- Nie, nie taki znów młody, twarz pobladła... Ja bym nie zapamiętał, ale ten, co go pilnował, z bródką, podszedł do drugiego przy mojej burcie, najwyżej dwa metry: "Źle, bandaże się obsunęły"... I jeszcze powiedział takie słowo, że mi się dziwne wydało.<br>- Jakie słowo? - poruszył się "gumowany" wyjmując notes.<br>- "Może nam - powiedział - zasłabnąć nasz pyknik". - Pyk-nik? - ucieszył się tamten i do policjanta: Pseudo mamy.<br>A do Szczęsnego:<br>- Trzymaj