że są litości godnym twoim podobieństwem, gośćmi na tej ziemi wśród stworzenia, tłumem pyszałków w prochu. My, twój naród cały teraz oto... Aj!<br>Kapłan zamierzył się suchym ramieniem, odepchnął natrętnego charłaka i utknął w zawiłościach psalmu; a skorzystał z tego stojący nie opodal drugi kapłan i wyrzuciwszy w górę ryżą bródkę, krótkie, podarte rękawy - drobniutko, szybciutko klepał podchwycone wersety.<br>- My, sługi twoje. My, dzieci twoje. My, trzoda twoja. My, twój lud wybrany.<br>Baruch Oks wybiegł na środek, machnął w powietrzu czarną skórą i wrzasnął:<br>- Buchacz, zwijaj interes! Bierz ferajnę i jazda. Idzie żyć. - Z krzykiem, gwizdem, ze śmiechem ściągała banda do