na sekcję do prosektorium. Właśnie otwierając drzwi schodowe, spotkał młodą kobietę o pałających policzkach, która zapytała go o Dziadzię, przeto Edward wszedł do alkowy i zawołał: "Panie Krabczyński, pewna dama pragnie pana widzieć... jest nawet niebrzydka... co tu gadać". I wyszedł. Dziadzia przerwał pracę, pozapinał pętelki swej wzorzystej piżamy, podczesał bródkę i wszedł do kuchni, zamykając za sobą starannie drzwi. <page nr=200> Lucjan z początku słyszał szepty, coś jakby przekomarzania się, wszystko to przeszło powoli w zaognione zdania, wreszcie z gęstwiny niewyraźnych dźwięków wyłoniły się wyraźne te oto słowa:<br>- To... to tak... a dzieciaka to mam Żydom na wychowanie oddać?<br>- Miła, nie unoś