było zupełnie jasno. Na podwórzu hotelowym ktoś rąbał drzewo, na korytarzu słychać było czyjeś kroki <page nr=145>.<br> Oprzytomniał do reszty i spojrzał poza siebie. To, co zobaczył, przeszło jego wszelkie oczekiwania.<br>Na łóżku leżała, do połowy niemal odkryta, naga kobieta. Jej włosy, czarne i tłuste, upstrzone łupieżem, leżały rozrzucone na poduszce koloru brudnoczerwonego. Twarz, oblepiona grubą warstwą przepoconego pudru, w pewnych miejscach podobna była do skórki pomarańczowej. Policzki umazane różem, brwi osmolone czernidłem, oczy nakryte grubymi nabrzmiałymi powiekami, podkrążone i obwieszone jakby draperią z żółtosinych, świecących się fałd skóry. Usta miała otwarte. W kątach warg gniła biaława, lepka masa śliny z czarną, zeschniętą