Typ tekstu: Książka
Autor: Marek Soból
Tytuł: Mojry
Rok: 2005
my troje: ja, Pawlik i koń, w zasięgu wzroku nie było nikogo więcej. Pawlik poprzedniego dnia tęgo zapił, jak zwykle zresztą, a że był już naprawdę stary, ledwie pchał ten pług, dyszał ciężko; kiedy nawracał, tuż obok mnie, słyszałam, jak klnie pod nosem w najobrzydliwszy sposób na świecie. Orał długie bruzdy wzdłuż cmentarnego muru. Zawracał raz przy mnie, a raz na drugim końcu, i właśnie tam, najdalej ode mnie, zatrzymał się, widziałam tylko konia, który stał spokojnie z opuszczona głowa, nie widziałam Pawlika. Poszłam powoli wzdłuż muru, zaciekawiona, trochę przestraszona, że zostawił mnie sama na tym odludziu.
Pawlik leżał na wznak
my troje: ja, Pawlik i koń, w zasięgu wzroku nie było nikogo więcej. Pawlik poprzedniego dnia tęgo zapił, jak zwykle zresztą, a że był już naprawdę stary, ledwie pchał ten pług, dyszał ciężko; kiedy nawracał, tuż obok mnie, słyszałam, jak klnie pod nosem w najobrzydliwszy sposób na świecie. Orał długie bruzdy wzdłuż cmentarnego muru. Zawracał raz przy mnie, a raz na drugim końcu, i właśnie tam, najdalej ode mnie, zatrzymał się, widziałam tylko konia, który stał spokojnie z opuszczona głowa, nie widziałam Pawlika. Poszłam powoli wzdłuż muru, zaciekawiona, trochę przestraszona, że zostawił mnie sama na tym odludziu.<br>Pawlik leżał na wznak
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego