mu brudzić rąk. A więc tam, nad morzem, traktował plażę jak wielką piaskownicę. Zajmował się też zbieraniem wyrzuconych przez morze konarów i patyków, by o zmierzchu zapalić małe ognisko. Miał wtedy obok siebie cztery żywioły - wodę, ziemię, powietrze i ogień. I miał je w postaci najpiękniejszej - morza, kwarcowych drobin, letniej bryzy i smolnych szczupaków, jak nazywał trawione przez ogień drewienka. Często żałowałam, że nie skremowałam Świra i nie rozrzuciłam jego prochów w tamtym miejscu.<br>Już od dawna, babko, nie czuję przy jego grobie ciężaru winy. Wiem, że Świr miał swój własny, odrębny los, którego nie mogłam zmienić. Olga też nie mogła