i zarazem potwornie samotni. <br>Kilka razy telefonował mężczyzna, który spowodował wypadek samochodowy. Zginęła jego żona i dzieci, bliźnięta, dwaj chłopcy. <br>Lubiłam mężczyzn, którzy z pasją potrafili opowiadać o sobie, o swojej pracy. Był taki jeden Grzesiek, wysoki, piegowaty, chciał się ożenić. Słuchałam jak bajki, kiedy mówił o tym, jak piecze bułeczki. Interesowali go ludzie, którzy będą je potem jedli. Ci ludzie byli dla niego bardzo ważni. Nie skończył żadnej szkoły. <br>Takich, którzy chcieli znaleźć żonę, miałam wielu. Zarówno młodzi jak i starzy. Na przykład 75-letni wdowiec, którego żona zmarłą parę lat temu na raka. Miał dom na Mazurach, kawałek lasu