i obrastając w<br>coraz to nowe domysły, przypuszczenia, a tym samym coraz dotkliwiej<br>wiążąc mnie z sobą.<br> Jakkolwiek nigdy już burmistrzowej nie spotkałem, odkąd po śmierci<br>burmistrza, którego zastrzelili partyzanci, wyjechała ze wsi. Było to<br>gdziś w połowie wojny, tak że nie porządził burmistrz zbyt długo,<br>wszystkiego dwa lata. A burmistrzową pierwszy raz ujrzałem pewnego<br>lipcowego dnia, gdy zabrał mnie dziadek z sobą do gminy i ukłonił się<br>jakiejś pani w przygminnym ogrodzie, w kolorowej sukience i pod<br>kolorowym parasolem, z książką na kolanach, i ta mu się z uśmiechem<br>odkłoniła.<br> - Burmistrzowa - powiedział. - O, ładna pani, choć Niemka.<br> Ale najpierw była