ręce i szukał w jej oczach pewności, pił sporo, chociaż alkohol nie dawał upragnionego oszołomienia.<br>Garnął się do niej, zasypiając czuł na swoim udzie ciężar kolana, które dłonią senną obejmował, ażeby po krótkim śnie zbudzić się od razu przytomny i w nagłej trwodze nasłuchiwać równego oddechu śpiącej i płaczu szakali buszujących w ogrodach.<br>Margit nie ponaglała, choć zdawało jej się, że im dalej uciekną od New Delhi i ambasady, tym łatwiej odciąć go, wyrwać z kręgów węgierskich niepokojów.<br><br> - Skończyłam wykłady - powiedziała spokojnie w przeddzień święta Divali.<br>- No, to co? - obruszył się, jakby go oskarżała.<br>- Nic. Jestem wolna.<br>Oczy miała ufne i