to zwykli robić, pogłaskali po wierzchu szczotką.<br>- To pan jest, towarzyszu radco? - rzucił się z tak szczerą radością, że Istvan nie mógł odepchnąć wyciągniętej ręki. - A mówiłem: dam sobie głowę uciąć, że wróci.<br>- Aleście naskarżyli o butelkach.<br>- Jak mogłem milczeć, kiedy oni na pana naskakiwali? Powiedziałem, bo mi nikt marnej butelczyny nie podarował. Mówiłem, jaki pan jest, a oni zaraz na odwyrtkę i z tego wyszedł zarzut. Ja chciałem bronić. Trzeba się w język ugryźć, nim się powie słowo. Ja przecie... Chyba mi pan wierzy - zaklinał się, ściskając mu dłoń.<br>- Teraz wierzę, ale mnie zabolało.<br>- Przecie ja bym dla was, towarzyszu