przeszły pieszo, bok w bok, rytmicznie dzwoniąc i brzęcząc ostrogami, ozdobami i biżuterią.<br> Ze schodków zajazdu zemknęło na ich widok trzech zazdroszczan, kojących wczorajszego kaca piwem. <br> - Żeby tylko jeszcze tu był - mruknął Kayleigh. - Zmitrężyliśmy. Nie trzeba było popasać, trzeba było wpaść tu choćby nocą... <br> - Głupiś - wyszczerzyła ząbki Iskra. - Jeśli chcemy, by o tym bardowie pieśni śpiewali, to nie można tego zrobić nocą i po ciemku. Muszą ludzie widzieć! Ranek jest najlepszy, bo wszyscy jeszcze trzeźwi, prawda, Giselher?<br> Giselher nie odpowiedział. Podniósł kamień, zamachnął się i łomotnął nim w drzwi oberży. <br> - Wyłaź, Bonhart!<br> - Wyłaź, Bonhart! - podjęły chórem Szczury. - Wyłaź, Bonhart!<br> Z wnętrza