morderców. <br>Przyglądając się jakże trudnemu powrotowi Phnom Penh do normalnego życia, nie powinno się zapominać, że wyzwalający Kampuczę żołnierz wietnamski w tysiącach przypadków był synem chłopa zabitego cięciem łopaty lub strzałem w tył głowy, matki spalonej żywcem, bratem dziewczyny zamordowanej po wielokrotnym zgwałceniu, wlaniem wiadra wrzątku do organów rodnych. <br>Wróg był, jest do dziś, przerażająco okrutny. A żołnierz wietnamski ginął, ratując w ostatniej chwili kobiety. starców, dzieci; dzielił się miseczką ryżu, niósł życie jak tylko mógł i umiał. Jest to jedna z wielkich manifestacji człowieczeństwa i niezbity dowód siły hochiminhowskiego hasła jedności Indochin. <br>Komu socjalistyczny Wietnam jest rolą w oku, ten lansuje