Tam - u samego lasów brzegu,<br>Gdzie kruk - jedyny pustki widz,<br>Ktoś go ulepił z tego śniegu,<br>Co mu na imię: biel i nic...<br><br>Na głowę śmieszną wdział czapulę,<br>A w bok żebraczy wraził kij -<br>I w oczy spojrzał mu nieczule<br>I rzekł na drwiny: "Chcesz - to żyj!''<br><br>I żył niezgrabny, byle jaki,<br>A gdym doń przyszedł śladem trwóg -<br>Już weń wierzyły wszystkie ptaki,<br>Więc zrozumiałem, że to - bóg...<br><br>Czarował drzewa ócz błyskotem,<br>Piersią, do której wichry lgną -<br>I kusił mnie niewiedzą o tem,<br>Co było we mnie - tylko mną...<br><br>Pan ośnieżonej w dal przyczyny<br>Poprzez ślepotę mroźnych cisz<br>Patrzał w wądoły i