otworze, że może ktoś zacznie ku mnie<br>iść po schodach, usłyszałem przygnębiony głos dziadka:<br> - Puściłem go, moje dziecko. Odpuść mi. Tak będzie dla niego lepiej.<br>To pański pies.<br> Nie byłem w stanie nawet odczuć nienawiści do dziadka. Popędziłem od<br>razu na wieś, gnany resztkami nadziei, że może jeszcze gdzieś dopadnę<br>charta. Nie musiałem nawet daleko pędzić. Kilkanaście chałup od nas,<br>przy kapliczce, dostrzegłem wojskowe auto, a wokół gromadkę ludzi.<br>Stali i ni to radzili, ni wpatrywali się w ziemię, a jeden z wojskowych<br>zdjął nawet czapkę i drapał się po głowie. Byłem prawie przy nich, a<br>nie domyślałem się jeszcze, nad