Typ tekstu: Książka
Autor: Urbańczyk Andrzej
Tytuł: Dziękuję ci, Pacyfiku
Rok: 1997
ręką. Potem splata obie dłonie komunikatywnym gestem. Rozumiem: "Trzymaj się".
- Ludzie! - chcę wołać. - Jak po tym wszystkim, co zrobiliście dla mnie, jak za wasze serce, za pomoc mógłbym się nie trzymać?
Do diabła! Nad wodą czy pod. Okrakiem na kilu czy nago na Szpicbergenie. Żrąc plankton, gdyby zabrakło waszych przysmaków, chłepcząc słoną wodę, gdyby skończyły się niezliczone mleka, soki, piwa. Piechotą, czołgając się... Bądźcie pewni.
"Ocioszyński" odchodzi inaczej niż "Kuźnica". Widać go malejącego, niknącego na Tokio Wan, ale wciąż wydaje mi się, że widzę kapitana, że widzę brodę chiefa, że słyszę ochmistrza: "budynie - mleko pół na pół albo i gęściej, nie
ręką. Potem splata obie dłonie komunikatywnym gestem. Rozumiem: "Trzymaj się".<br> - Ludzie! - chcę wołać. - Jak po tym wszystkim, co zrobiliście dla mnie, jak za wasze serce, za pomoc mógłbym się nie trzymać?<br> Do diabła! Nad wodą czy pod. Okrakiem na kilu czy nago na Szpicbergenie. Żrąc plankton, gdyby zabrakło waszych przysmaków, chłepcząc słoną wodę, gdyby skończyły się niezliczone mleka, soki, piwa. Piechotą, czołgając się... Bądźcie pewni.<br> "Ocioszyński" odchodzi inaczej niż "Kuźnica". Widać go malejącego, niknącego na Tokio Wan, ale wciąż wydaje mi się, że widzę kapitana, że widzę brodę chiefa, że słyszę ochmistrza: "budynie - mleko pół na pół albo i gęściej, nie
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego