Ten żyrandol... Nigdy później takich nie widziałem: frędzle kolorowych szklanych paciorków na mniejszych i większych kołach wokół żarówki. Przy najmniejszym ruchu - mama je poruszyła - nieumyślnie? czy żeby spełnić moje najgorętsze pragnienie? - paciorki wibrują - ustokrotniając te drgania w cieniach rzucanych na sufit, na ściany. Taniec migotań, lśnień, połysków. Patrzę na to, chłonę i jest mi dobrze. <br><br>Czy mogłem mu to wytłumaczyć, kiedy pytał: "Dlaczego nie śpisz?" Nie mogłem. <br>Piękniejsza od gry żyrandola była tylko zabawa w oczy. Naciskasz oczy poprzez powieki i - dzieją się niezwykłe rzeczy. Wytryskają jak fajerwerki błyskawice, pędzące chmury, tęcze, gwiaździste nieba, górskie pejzaże, lodowe pałace, księżycowe zielenie, fiolety