głowach drewnianym piórnikiem i nie pozwalając zaglądać sobie pod spódnicę. Oni kompletnie nie wiedzieli, co się dzieje i wojna podjazdowa trwała w najlepsze. Polepszyło się w ogólniaku, kiedy przestaliście traktować się jak wrogowie i zaczęliście przyglądać się sobie z zupełnie innej perspektywy. A potem już poszło jak z płatka: jeden chłopak, drugi, jacyś narzeczeni na koloniach, pierwsza wielka miłość, druga wielka miłość, kolejni narzeczeni i wreszcie ten jedyny. A gdzieś w tym otaczającym cię męskim kosmosie wciąż orbituje kilku takich, na których zawsze możesz liczyć. Niezależnie od tego, czy masz jakiegoś narzeczonego, czy jesteś smutna, czy wesoła, załamana czy radosna, oni