nas przyjeeechała!!! I wybiegła gdzieś z krzykiem. Za chwilę "artystka" miała oddzielny pokój, pionizowanie, specjalne badania. Ani kroku bez wózka i pielęgniarza. Pozwolono też zadzwonić do przyjaciela lekarza, który ją już tyle razy ratował. Przyjechał z Krakowa około południa. Oj, kochana, te królowe ci nie służą! Może byś się na chłopki przerzuciła? - powiedział na powitanie. Gdy ordynator zobaczył, że zamierza ją zabrać do Krakowa maluchem, zaprotestował stanowczo. Dostała karetkę reanimacyjną, choć jako żywo wówczas się jej nie należała.<br> Tym razem była kompletnie załamana, uwierzyła w złe moce, w ścigające fatum. Ludzie kojarzyli ją z nieszczęściem, niektórzy pękali ze śmiechu na wieść