na jednej ręce i nodze robotnik, drugą nogą ziemię kopał i wózek leciał dzwoniąc kołami po spojeniach szyn. Jechały okrąglaki grube, oskrobane do białego drzewa, wszystkie po metrze jak uciął.<br>Szczęsny poszedł za nimi. Dokąd wiozą? Niedaleko wieźli, do otwartej hali. Tu każdy z wózkarzy przechylił swój ładunek i drzewo chlusnęło do wody, bo tam był dół. A nad tym dołem stało dwóch robotników z bosakami. Wbijali bosaki w szczapy <page nr=40> nakierowując do otworu w murze, na ruchomą taśmę, która wynosiła drzewo z wody i niosła w górę, na piętro, gdzie coś wyło i trzaskało, aż strach, i od tego stukania trząsł