nim szło jeszcze czterech młodych mężczyzn. Trzymali się w pewnej odległości od chłopaka, na tyle blisko jednak, żeby szybko móc go dogonić.<br>Liść zdawał sobie sprawę, że żaden inny człowiek nie zauważyłby tego. Nawet stojąc tu, gdzie on stoi, nawet patrząc tam, gdzie i on patrzy, nie dostrzegłby nic. A choćby i zobaczył chłopców, nie zwróciłby na nich uwagi. Lecz Doron czuł, że coś się stanie. Jego wzrok i zmysły pozwalały wyłonić z gromady ludzi tych kilku, którzy zaraz mieli zrobić coś, co zburzy spokój tego miejsca i czterech potężnych drzew.<br>Chłopak wydostał się z tłumu, stanął przed kasztanowcem, na wprost