Typ tekstu: Książka
Autor: Artur Baniewicz
Tytuł: Drzymalski przeciw Rzeczpospolitej
Rok: 2004
rękach mnie do kościoła zaniosła.
- No to ty się zastanów. Taka, co dopiero na widok forsy szybciej się decyduje... Ale to wam nie grozi. Gliniarz tych pieniędzy nie zobaczy.
- Może dlatego tak im kulawo idzie pod Szczytnem... No, to chyba tutaj.
W wystawie spożywczego zamiast szyby tkwiły szklane kły, a chodnik aż lśnił od rozbitych kawałków. Alarmu nie słychać, ale kto wie, czy w ogóle był. Alkoholu tu, zdaje się, nie mieli.
Przed sklepem - nikogo. Dopiero kiedy wysiedli, zza narożnika wysunął się jakiś facet w rozpiętej kurtce.
- No, jesteście - rzucił radośnie, uprzedzając pytanie Dąbka. Jemiołczak domyślił się, że całkiem trzeźwy raczej
rękach mnie do kościoła zaniosła.<br>- No to ty się zastanów. Taka, co dopiero na widok forsy szybciej się decyduje... Ale to wam nie grozi. Gliniarz tych pieniędzy nie zobaczy.<br>- Może dlatego tak im kulawo idzie pod Szczytnem... No, to chyba tutaj.<br>W wystawie spożywczego zamiast szyby tkwiły szklane kły, a chodnik aż lśnił od rozbitych kawałków. Alarmu nie słychać, ale kto wie, czy w ogóle był. Alkoholu tu, zdaje się, nie mieli.<br>Przed sklepem - nikogo. Dopiero kiedy wysiedli, zza narożnika wysunął się jakiś facet w rozpiętej kurtce.<br>- No, jesteście - rzucił radośnie, uprzedzając pytanie Dąbka. Jemiołczak domyślił się, że całkiem trzeźwy raczej
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego