ostatnie, jakie znalazłem, obiecałem sobie, że na każdą Wigilię wojenną wypiję po jednej, myślisz, że spodziewałem się wojny siedmioletniej, nie, zwyczajnie więcej nie dostałem, no to co, powtórzymy?<br>- Nie, wystarczy, Róży byłoby przykro - bronił się Jassmont. Ostatnio dręczyło go przeczucie, że to alkohol go zgubi. Tymczasem Róża oglądała ze Stefą choinkę, obie skupione ponad miarę. Milczały, porozumiewały się spojrzeniami. Jassmont podszedł do nich, stanął za Różą, rozrzewniła go ta scenka. Nagle Róża odwróciła oczy i nie patrząc, co robi, wzięła bombkę, której poprzednio nie dostrzegli, ukrytą pod bujną gałęzią. Gruba, w kształcie lodowego sopla, pobożnie fioletowa, hiszpańska żałoba. I na tę