się z wolna po nasypie. Od zgiętych w kabłąk grzbietów dochodziło monotonne wołanie: "<foreign>Raz, dwa wziali!... Put' padniali!... Raz, dwa drużno!... Rabotat' nużno!</>" Powietrze jakby zbielało do cna od upału.<br>Wasyl z Jurkiem i Mariuszkiem poszli za rzekę w step sprawdzać sidła zastawione na susły. Suche trawy, kruche i łamliwe, chrzęściły pod ich stopami. Wzmacniali kołki, poprawiali druciane pętle przy norach. Wasyl pogwizdywał, niósł w worku dwa upolowane susły, nieźle spasione, o dorodnych futerkach. Miał zadarty nos, wesołe oczy i włosy koloru słomy. Choć nieco starszy od Jurka i kuty na cztery nogi, nie wywyższał się, był dobrym kompanem. Chadzał przeważnie