się na jego twarzy. <br>- Puszczaj pan! - zawołał, oswobadzając ramię z uścisku palacza. - Muszę iść, bo mam huk roboty! Niestety było już za późno, gdyż chorąży, dostrzegłszy palacza i dwóch ludzi obok niego, najpierw przyśpieszył kroku, a później zaczął biec. Już po kilku sekundach był przy nas. Zdjął polową czapkę, przetarł chustką spocone czoło i z szerokim uśmiechem na twarzy wyciągnął do palacza rękę na powitanie. <br>- Dzień dobry panu! - powiedział. Popatrzył na ognisko, patyki z nadzianymi nań kiełbaskami, flaszkę z bimbrem i słoik korniszonów rzekł. - Widzę, że pan Marian rozkręcił imprezę na całego! <br>- A tam, zaraz imprezę - odezwał się palacz, ściskając jego