i mrok, a po chwili atak lęku na myśl o spędzeniu w tym miejscu reszty życia. Przypominałem sobie słoneczne, przytulne biura moich znajomych z wydziału reklamy, tłumy interesantów, ciągły ruch na korytarzach, ciężar odpowiedzialności, który jest ciężarem słodkim, nie mogłem pojąć, jak ojciec w takich warunkach mógł pracować i jeszcze chwalić tę pracę.<br>Przez niewielkie zakratowane okno widziałem smukłe topole, maleńki fragment nieba, jakby wycięty z kolorowego papieru, świetlną reklamę McDonalda. Okno wychodziło na północ i w bibliotece panował nieustanny półmrok; nie rozjaśniały go nawet dwa rzędy zimnych świetlówek. <br><br>To była widmowa biblioteka. Na planach budynku figurowała jako pomieszczenie gospodarcze. Wyizolowana