trzy kwarty, potem jeszcze trzy czary,<br>Aż potoczył się stary przez pagóry i jary;<br><br>I od jarów był jarny, i był jurny i chmurny,<br>I pił znowu i jeszcze ten sam trunek powtórny.<br><br>W swym oplistwie był straszny. Szedł zawzięty i blady,<br>Aż dudniły wokoło żyzne ziemie Hellady;<br><br>Szedł i chwiał się, i staczał z gór wylękłych w doliny,<br>Aż bezwstydnie mu zwisał język tłusty i siny.<br><br>Siwą brodą zamiatał pełne mgieł nieboskłony,<br>Ryczał głosem zwierzęcym, toczył ślepiem czerwonym,<br><br>Wreszcie legł nad jeziorem, gdzie był mlecz niezdmuchnięty,<br>Garścią puch jego zmieszał z mgłą i z wonią mdłej mięty,<br><br>Z nieba obłok różowy