Typ tekstu: Książka
Autor: Broszkiewicz Jerzy
Tytuł: Wielka, większa i największa
Rok wydania: 1995
Rok powstania: 1960
jedno jego ramię
przez plecy, objął go w pasie. I zaczął komenderować: lewa, prawa,
Iewa, prawa... - jakby uczył go chodzić.

Jean był ciężki - bardzo ciężki. Ale wreszcie jakoś wpadł w rytm
i poszli naprzód: lewa, prawa, lewa, prawa, le-wa, pra-wa.


Szli niczym dwaj niedołężni starcy. Krok za krokiem, chwiejąc się,
zataczając. Ale szli. I nawet nieważne było, że w tym tempie dobrną
do Yat nie prędzej niż za tydzień - o ile w ogóle nań trafią.

Zegarki obu stały. Piasek zatrzymał ich bieg. Słońce wskazywało wczesny
ranek. Bob sprawdził kompasem kierunek, ale kompas był pełen drobnego
pyłu piaskowego.

Mimo to Bob
jedno jego ramię <br>przez plecy, objął go w pasie. I zaczął komenderować: lewa, prawa, <br>Iewa, prawa... - jakby uczył go chodzić.<br><br>Jean był ciężki - bardzo ciężki. Ale wreszcie jakoś wpadł w rytm <br>i poszli naprzód: lewa, prawa, lewa, prawa, le-wa, pra-wa.<br><br><br>Szli niczym dwaj niedołężni starcy. Krok za krokiem, chwiejąc się, <br>zataczając. Ale szli. I nawet nieważne było, że w tym tempie dobrną <br>do Yat nie prędzej niż za tydzień - o ile w ogóle nań trafią.<br><br>Zegarki obu stały. Piasek zatrzymał ich bieg. Słońce wskazywało wczesny <br>ranek. Bob sprawdził kompasem kierunek, ale kompas był pełen drobnego <br>pyłu piaskowego.<br><br>Mimo to Bob
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego