jedno jego ramię <br>przez plecy, objął go w pasie. I zaczął komenderować: lewa, prawa, <br>Iewa, prawa... - jakby uczył go chodzić.<br><br>Jean był ciężki - bardzo ciężki. Ale wreszcie jakoś wpadł w rytm <br>i poszli naprzód: lewa, prawa, lewa, prawa, le-wa, pra-wa.<br><br><br>Szli niczym dwaj niedołężni starcy. Krok za krokiem, chwiejąc się, <br>zataczając. Ale szli. I nawet nieważne było, że w tym tempie dobrną <br>do Yat nie prędzej niż za tydzień - o ile w ogóle nań trafią.<br><br>Zegarki obu stały. Piasek zatrzymał ich bieg. Słońce wskazywało wczesny <br>ranek. Bob sprawdził kompasem kierunek, ale kompas był pełen drobnego <br>pyłu piaskowego.<br><br>Mimo to Bob