wysmukłym brzuchem z ustateczniającą opływ podkadłubową brzechwą spiętrzył przed sobą cząsteczki powietrza, a ster wysokości zwiotczał natychmiast. Drążek sterowy wyczuwalnie zmiękł w dłoni i giął się przy każdym niemal poruszeniu. Ta zwinna, wspaniała, rasowa maszyna po wypuszczeniu klap hamulcowych zachowywała się jak spasiona, domowa kaczka, która mimo wszystko usiłuje dorównać chyżemu, dzikiemu ptactwu.<br>Kopnięty nogą MiG wywinął młyńca przez prawe skrzydło i poszedł w dół na łeb, na szyję dość stromym torem, ciążąc w dłoni, aż musiał ponownie użyć trymera. Wtedy zdecydował się schować wypuszczone dotąd hamulce i maszyna przyspieszyła natychmiast wychodząc z szerokiego luku na prostą. Uważnie oglądał chwiejącą się