zeznanie, Nos przesłuchiwanego zwrócony był teraz w stronę Suskiego dwiema dziurkami, z których jedna zmrużona była filuternie. -Trup, choć są tacy, co wierzyć nie chcą, póki nie zobaczą... - spojrzał wymownie w stronę Suskiego.<br>Teraz już Mech naprawdę niczego nie rozumiał.<br>- ..bo moje pieski to tak potrafią dzika przytrzymać, że ino ciąć. Co on do przodu, oni go za szynki albo, za przeproszeniem, za jaja, i on znów siada i chroni te instrumenta... No to ja lecę przez te jałowce, a krzak tam każdy na chłopa wysoki, a u dołu gąszczar, ho, ho. Lec więc ja na psi gon, a tu słyszę