mylę (czy młodszym bratem przyrodnim?), znanego w mieście księdza Waleriana Meysztowicza, ułana najpierw, następnie profesora teologii i dyplomaty w Watykanie.<br> Zapytuję siebie, dlaczego, będąc szlachcicem, nie czułem się dobrze w swojej skórze. Tak że o moich licznych umysłowych przygodach mógł po prostu przesądzić wstyd pochodzenia. Skąd te demokratyczne i socjalistyczne ciągoty? Mogłem przecież powiedzieć sobie: jestem paniczem z dworu i powinienem mieć poglądy polityczne temu odpowiadające. Tym bardziej że konserwatyzm wileńskich "żubrów", czyli właścicieli ziemskich, właściwie patriarchalizm (oni zresztą finansowali dziennik "Słowo" Stanisława Mackiewicza), nie oznaczał sprzężenia Polak-katolik, jak u narodowców, czyli nie chodziło o użycie religii w celach narodowych