karmin. Mrok ośmiela myszy, muchy <br>i listy, słychać czyjeś lekkie <page nr=51><br>kroki i niewyraźne echa, na <br>parapecie śpią zmęczone ulotki, <br>córki patosu i plotki. Niewidoczny, <br>wciśnięty pod próg, tka swe lepkie <br>siatki pająk, quasi-bóg tego <br>regionu. Muchy o jego istnieniu <br>nie są przekonane, śmieją się <br>tylko, czasem łza popłynie lub <br>cicha modlitwa. Nie odebrane, <br>sieroce listy czytają swoje <br>niejasne posłanie, powoli <br>jak w podręczniku geologii <br>odklejają się od kopert znaczki. <br>Na ścianie, już blisko piwnicy, <br>widnieje hasło krzywo wypisane <br>kredą. Nie ma nic gorszego niż <br>cudze ego i podpis nieczytelny <br>A Cet być może lub Acid lub <br>Zeta. Wystarczy sięgnąć ręką